poniedziałek, 31 grudnia 2012
wtorek, 11 grudnia 2012
79.
My life is brilliant.
My love is pure.
I saw an angel.
Of that I'm sure.
She smiled at me on the subway.
She was with another man.
But I won't lose and sleep all night,
'Cause I've got a plan.
You're beautiful. You're beautiful.
You're beautiful, it's true.
I saw your face in a crowded place,
And I don't know what to do,
'Cause I'll never be with you.
Yes, she caught my eye,
As we walked on by.
She could see from my face that I was
Fucking high
And I don't think that I'll see her again,
But we shared a moment that will last till the end.
You're beautiful. You're beautiful.
You're beautiful, it's true.
I saw your face in a crowded place,
And I don't know what to do,
'Cause I'll never be with you.
You're beautiful. You're beautiful.
You're beautiful, it's true.
There must be an angel with a smile on her face,
When she thought up that I should be with you.
But it's time to face the truth,
I will never be with you.
niedziela, 9 grudnia 2012
78.
Blizna na prawej dłoni, która pojawiła się w sierpniu na mojej dłoni jest wyjątkowa. Uważam ją za szczególnie ważną. Dodatkowo kiedy mam ochotę krzyczeć i jestem wypalona ,czuję jak mnie boli. Boli mnie nie cała ręka,nie dłoń. Tylko ten fragment, gdzie mam bliznę. Wierzę w niemożliwe, kocham żyć.
czwartek, 6 grudnia 2012
niedziela, 18 listopada 2012
środa, 14 listopada 2012
niedziela, 11 listopada 2012
74.
Obudź się, nic nie będzie potem.Przed nami nie był tu nikt. I o nas także nie był nikt. Obudź się, po co te tęsknoty
Cały ten świat kiedyś to my,dziś to tylko ja i tylko ty.Istniejemy gdzieś bez siebie,każdy szuka sobie sam najprawdziwszych prawd. Nie spotkamy się w niebie, nie spotkamy na ziemi. Czasem tylko któreś powie cześć .Teraz leżysz sobie cicho.Patrzysz w sufit, nic nie robisz .By nie zbudzić mnie myślami.Myślisz pewnie co by było ,gdyby cały świat na nowo chciał przewrócić się .Sam już nie wiem, nie pamiętam ...czy naprawdę było coś,cenne tak jak czas.Jak co roku będą święta, uciekają sobie lata i nie może być nam żal.
Cały ten świat kiedyś to my,dziś to tylko ja i tylko ty.Istniejemy gdzieś bez siebie,każdy szuka sobie sam najprawdziwszych prawd. Nie spotkamy się w niebie, nie spotkamy na ziemi. Czasem tylko któreś powie cześć .Teraz leżysz sobie cicho.Patrzysz w sufit, nic nie robisz .By nie zbudzić mnie myślami.Myślisz pewnie co by było ,gdyby cały świat na nowo chciał przewrócić się .Sam już nie wiem, nie pamiętam ...czy naprawdę było coś,cenne tak jak czas.Jak co roku będą święta, uciekają sobie lata i nie może być nam żal.
niedziela, 21 października 2012
73.
Wstałam, i bardzo szybko stwierdziłam, że to był błąd. Chyba się boję.
/Powiem najkrócej,
w czym rzeczy istota,
bo może ktoś na to czeka:
Nie chodzi o to,
by człowiek miał kota,
tylko,
by kot miał człowieka.
Dzień pierwszy: wybór.
No i chodzę i chodzę, a tu pustka jakaś sromotna... Ludzi dużo i owszem, ale każdy jakoś nie do pary chociaż pojedynczy... No jakoś tak nie pasuje to co w ich oczach do tego co dookoła nich i nie do końca wiem w czym problem. Gdzie szukać odpowiedniego człowieka? Tym bardziej: gdzie go mam znaleźć? Behemot ciągle tylko powtarza, że jak zobaczysz to będziesz wiedział, będziesz pewny, no że nie będzie żadnych wątpliwości po prostu... że to jak z tym, co spotyka ludzi i się potem do siebie szczerzą tygodniami, zupełnie jak Azor spod Biedronki na mój widok... No i że dopóki nie spotkasz tej właściwej osoby to taka pustka ciągle w Tobie mieszka i taki samotny się czujesz, ale jak raz te oczy zobaczysz odpowiednie, to już innych oglądać nie zechcesz. Ten Behemot to nieźle ma gadane, to pewnie przez ten wypadek, przez to auto, co go dwa miesiące temu potrąciło... strasznie mu się w głowie pomieszało. Chociaż może zawsze taki był? W sumie nie znałem go wcześniej, ciężko stwierdzić...Ale dosyć gadania, trzeba szukać, wybrać coś, bo jak tak dalej pójdzie skończę na śmietniku i jedyne co będę mógł sobie wybrać to swojego ulubionego menela.
Jest. Pierwsza... ale jakoś tak niesymetrycznie wygląda. Właściwie nie potrafię powiedzieć czym się ta jej asymetryczność przejawia, ale taka była moja pierwsza myśl. Chyba jedno oko większe ma od drugiego... i niżej też tak jakoś nierówno. Jak mógłbym żyć spokojnie z takim chaosem, nieporządkiem wokół siebie? No odpada. Szkoda, bo w sumie miała długie paznokcie, które potrafią fajnie drapać zapewne w niektórych miejscach...
Następna... Och, jaka jest piękna: jej złote włosy rozlewają się falami na ramiona, zielone kocie (!) oczy błyszczą odbitym słońcem, a uśmiech na ustach skierowany jest nawet do robaczków, które zgniata swym butem przez przypadek... Pachnie domem, takim rodzinnym, o którym każdy marzy i chciałby w nim żyć. Pachnie domem, w którym oddycha się miłością, nie powietrzem, domem, w którym także i ja mógłbym odnaleźć kąt dla siebie. Pachnie miłością do mnie... i przede wszystkim jest symetryczna, nie wprowadza sobą niepotrzebnego chaosu w wszechświat. To będzie ona! Przystępuję do obserwacji... Może połaszę się troszkę, by nawiązać już dziś pierwszy kontakt.
Och nie! A co to tam się wyłania zza rogu budynku? Co to za kudłatość kudłata? Pies? Pies! Pies!? Nie, nie, nie... Proszę, nie podchodź do niej, tylko nie to... Głaska go! No nie, głaska go... Spokojnie, to przecież jeszcze nic nie znaczy... Mogła tylko pogłaskać... Nie ma nadziei, nie ma nadziei... Przypięła czerwoną smycz do czerwonej obroży i odchodzi... Odchodzą razem.
Też coś, czerwona smycz, wstyd i hańba...
A może ta? Nie wygląda tak źle, a w akcie desperacji to czło... tfu! weźmie pierwsze lepsze z brzegu coś... Ale to nie tak miało być! Gdzie to uniesienie, gdzie ta pewność, że oto będę od teraz w dobrych rękach...? Miau... miau... miau... Może jednak ona? Kurczę, jest taka jakaś... dziwna. Oczy ma psychopaty i tak mi się wydaje, że to ona bardziej obserwuje mnie niż ja ją. Chyba czas uciekać, jak się nie pośpieszę to skończę jako zabawka dla jej staropanieńskiej samotności. Szybko, długa przez ulicę... Matko, moje serce... Ledwie zdołałem uciec przed nadjeżdżającym samochodem... ale przynajmniej ją zgubiłem.
Rezygnuję na dzisiaj, to jest bardziej stresujące niż opowiadał mi Behemot. Ludzie są męczący...
Chwilka! A to kto...? Jest niebywale piękna... jak na człowieka, oczywiście.
Siedzę schowany w krzakach naprzeciwko i obserwuję jej piękność, jej idealność, jej symetryczność, jej kociość... Ma piękne jasne, długie włosy, które wiatr rozwiewa na boki, uśmiech schowany na lepsze okazje niż wyrzucanie śmieci, no i oczy, którymi mnie tylko musnęła powierzchownie, takie psie, co w normalnych okolicznościach byłoby wadą, ale teraz... To ona. Jest moja. Czuję to, choć ona jeszcze tego nie może wiedzieć, przechodząc swoimi pomarańczowymi balerinami kilka centymetrów obok mnie...
Dzień drugi: obserwacja.
Siedzę i czekam na nią, na tą, która ma mi dać odpowiedź na wszystkie pytania, na tą która będzie mogła być dla mnie i w końcu poczuć się spełniona. No ale czekam, sądziłem pod jej blokiem całą noc, ciałko całkiem mi skostniało, a ona nie wychodzi... Sądząc po dzwonach kościelnych już szósta godzina, a mi tak zimno i nudno i tęskno i już chciałbym zapełnić jej tą dziurę w sercu sobą, a ona mi nie pozwala tym swoim dłużącym się zniknięciem. A co jeśli ona też w otchłani mieszkania chowa jakiegoś Burka, Azora, czy nie daj Boże, Dżekiego...? Muszę być cierpliwy... Cierpliwość to cnota. Jak wszystko co trudne do utrzymania czy zdobycia... Muszę byc cierpliwy, cierpliwy... Miau... miau... miau... Całkiem wygodna ta ławka, idealna na krótką drzemkę...
Dzień trzeci: obserwacja.
W końcu się pojawiła. Co prawda nie siedziałem tutaj cały czas, bo rozpraszały mnie pewne rzeczy, które koniecznie musiałem poganiać, sprawdzić, ale jednak miałem drzwi wyjściowe praktycznie cały czas na oku. Stęskniłem się za nią, za jej chwiejnym krokiem, jakby każdy podmuch wiatru przerzucał ją sobie z rąk do rąk. Wywnioskowałem, że nie ma psa, przecież bym zauważył... Idealnie. Chociaż sama jeszcze o tym nie wie, to całe jej mieszkanie jest przygotowane na mnie, jest czekaniem na mnie, jest mi przeznaczone. A i ona urodzona dla mnie, chociaż kilkanaście lat wcześniej niż ja... Już wtedy, była naznaczona mną. A teraz przyszedłem, by zabrać co swoje... Idę za nią małymi kroczkami, by nie zauważyła mojego małego istnienia, by nie przegoniła raz na zawsze odtrącając swoje jedyne szczęście pod moją postacią... Kiedy to kroczenie za nią zaczęło mnie już męczyć, jakby czytając w moich myślach, zatrzymała się u celu swojej wędrówki. A okazał się nim przystanek, skąd po chwili zniknęła w otchłani tego szarlatańskiego urządzenia, które od czasu do czasu rozjeżdża bez skrupułów moich mniej inteligentnych braci. Zapowiada się długie czekanie, długi dzień, długie nic... Ileż będę musiał tutaj na nią czekać? Tego nawet Behemot nie może przewidzieć niestety...
Dzień czwarty: obserwacja.
Nie mogłem wczoraj wysiedzieć na tym przystanku. Strasznie mnie gniotło wszystko wszędzie i wiatr zawiewał jakoś strasznie i nudno tak i nudno, minuty mijały jak godziny, więc już po paru minutach zupełnie zgłodniałem. Musiałem się czymś czym prędzej posilić i na samą myśl o posiłku śliniłem się zostawiając za sobą strużkę śliny. No, może teraz trochę przesadziłem, no ale głód to nie przelewki... Na szczęście śmietników na tym padole ludzkich łez nie brakuje, z czego skorzystałem z niemałą satysfakcją. Oczywiście wolałbym jeść żarełko z puszek z kotkiem, o co obecnie się staram, jednak na razie musi mi wystarczyć wspólny talerz z menelem. Gdy już zjadłem wykwitną kolację z bzyczeniem much w tle, poszedłem pod jej blok, by tam czekać na jej twarz. Gdy już wracała, zobaczyła mnie w cieniu, nasze oczy błyszczały światłem latarni, a powietrze wibrowało... Usłyszałem jej przyśpieszony puls, ale szybko się odwróciła i pobiegła schodami do domu. Byłem zaskoczony, ale i zadowolony... Jej reakcja oznaczała, że czuje to samo co ja. A więc jesteśmy sobie przeznaczeni... Niestety od tamtego czasu, a dokładnie dzisiaj, jej nie spotkałem. Miau...
Dzień piąty: akcja.
Patrzę na jej falujące na wietrze włosy i smutny wzrok wpatrzony w ziemię znajdującą się kilka metrów poniżej. Zastanawiam się, jak widzi otaczającą ja rzeczywistość. Widzę, że jest goła, przynajmniej od pasa w górę, bo tyle dostrzegam przez otwarte okno, przez które się wychyla. Widzę, jak wyciąga przed siebie ręce i łapie na rozpaloną skórę zimne krople deszczu... Zamyka oczy, zaciskając dłonie w pięści. Myśli, że jest sama, że nikt jej nie widzi, jest ciemno... w samotności można być sobą. Patrzę na nią z ukrycia i wyczuwam połączenie... Behemot jednak nie kłamał... Więc jednak jest jakiś przepływ informacji, jeśli wybierze się odpowiednią osobę i oswoi się wystarczająco swoje dusze... Jest sygnał... Nie odrywam oczu od tańca jej dłoni na deszczu, a do mojego mózgu wpływają informacje...
Zauważyła mnie. To dobrze, nie pomyliłem się myśląc, że jest wyjątkowa... Nie pomyliłem się wybierając ją. Jakiś facet podchodzi do niej od tyłu bezszelestnie i obejmuje w pasie. Gdy jego skóra spotyka się z nagością, jej umysł trzeźwieje, a połączenie między nami zostaje przerwane. Jestem zły, to nie tak miało wyglądać! Czym prędzej zeskakuję z dachu i biegnę pod jej blok i miauczę pod nim tak długo, aż jej twarz pojawia się w oknie...
- Kici kici... - woła mnie.
Nie reaguję, za to skomlę jeszcze bardziej, żeby zwabić ją na dół, żeby do mnie zeszła... Dla dodania dramatyzmu kładę się na plecy i wyginam tylnie łapki... Jej głowa znika z otworu w ścianie, a po upływie dziesięciu minut słyszę te tak bardzo znane kroki w oddali, a potem coraz bliżej... Dla zachowania pozorów miauczę dalej żałośnie, by pobudzić jej kobiece, naiwne serce...
- Oj, ty mały biedaku, co ci się stało? Przecież nie mogę cię tutaj zostawić, chodź dam ci mleczka, jakiejś kiełbaski, na pewno znajdzie się jakieś miejsce dla ciebie... no chodź tutaj, nie bój się...- mówi uspokajająco, biorąc mnie delikatnie na ręce.
Wtedy ją gryzę, zatapiam swoje małe ząbki w jasną skórę jej nadgarstka. Na te kilka sekund mój jad przedostaje się do jej krwiobiegu i zanim zdąży odskoczyć przerażona i wypuścić mnie z rąk na podłogę u swoich stóp, już jest moja. W tym czasie rana na jej ręce znika całkowicie tak samo jak ostanie minuty z jej pamięci. Patrzy na mnie i dostrzegam jak powoli na powrót staje się sobą i podchodzi do mnie i bierze na swoje ciepłe dłonie.
- Oj, ty mały biedaku, co ci się stało? Przecież nie mogę cię tutaj zostawić, chodź dam ci mleczka, jakiejś kiełbaski, na pewno znajdzie się jakieś miejsce dla ciebie... no chodź tutaj, nie bój się...
A więc Behemot miał rację... To faktycznie działa...
Tak my, koty, wybieramy sobie właścicieli.
Miau...
piątek, 19 października 2012
72.
Jak to wygląda na dzień dzisiejszy? Stoimy na końcach dwóch różnych dróg. Tak jak staliśmy jakiś czas temu. Nasze drogi są jeszcze krótkie,bo przecież jesteśmy wciąż młodzi. Przez wiele lat biegły daleko od siebie, później w ciągu ułamków sekund zbliżyły się-tworząc jedną. Jedną mocną, równą, prostą ścieżkę. Kiedy pojawiały się w niej dziury, bardzo szybko były zasypywane. Szliśmy nasza drogą,wspólną drogą. I nastąpił moment ,krytyczny moment. Kiedy doszliśmy do rozstaju . Z jednej drogi robiły się dwie, które stopniowo rozdzielały się na prawo i lewo. Nie mogliśmy pójść w jedną stronę razem, bo to stopiłoby nas do tego stopnia, że jedna część opadłaby z sił. I druga musiałaby dalej iść sama. Wybraliśmy lepsze rozwiązanie. Jak wyglądało to chwilę później? W magiczny sposób nasze ścieżki znowu zaczęły zawracać w swoje strony. Zaczynało się na nieśmiałych dotykach, i skończyło się na braku kontaktu. Jesteśmy setki mil od siebie. Na dobrą sprawę nie minęło dużo czas. A mi jest tak dobrze. Lubię do tego wracać, lubię rzeczy magiczne. Moje oczy są nadal piwne, a dołeczki w policzkach tak samo widoczne jak kiedyś. Ale jest inaczej. Lubię tak żyć, nawet jeśli wiem że będzie to do mnie wracać czasem mocniej niż powinno. Pozbyłam się tego z siebie,i już nie sprawia mi to bólu. Moja droga teraz tworzy zakręty, ale niedługo sama zacznę ją prowadzić w te strony, w które mi będzie odpowiadało.
A o drodze to tyle wiemps.dziesięć
że każda dobra jest
póki nie widać końca
czwartek, 11 października 2012
71.
Czym jest dla mnie jesień? Pochmurna, szara, zwyczajna. Jesień to moje urodziny, to czas dbania o siebie, ogólnego zamieszania. To roztargnienie, zmarznięte dłonie i nóżki. Zawsze staram się ,żeby jesień mnie nie przygnębiała. Kupuje miliony herbat,kaw i piję hektolitrami. Walczę ze słabą odpornością i z moją chorą krtanią. Otulam się kocykiem, ubieram swetry i nie do końca adekwatne do pory roku zakolanówki. Później kicham i zmarznięta zasypiam na łóżku. Dzisiaj wybrałam się na spacer z psem i wróciłam z listkiem. Jesiennym brązowożółtym listkiem. Spodobał mi się tylko jeden jedyny. Więc go przygarnęłam. Uważam go za całkiem uroczy jesienny liść. Chciałabym, żeby moja jesień była najweselszą jesienią pod słońcem. W kolorach tęczy, nie tylko brązu, pomarańczy ,czerwieni i żółci. Ta aura sprzyja mojemu tworzeniu, zapełniam kolejne strony dziennika i ozdabiam pokój. Ta aura sprzyja zapominaniu, bo o obowiązkach całkowicie zapominam. Nie uważam to za dobre, ale zawsze byłam roztargniona i roztrzepana. Taka moja natura.
środa, 3 października 2012
70.
Skutecznie zatraciłam się do tego stopnia,że nawet nie orientuje się który jest dzień miesiąca. Sprawdzę. Trzeci. Całkiem leniwy trzeci w takim razie. Od powrotu z wycieczki po Europie nie mogę się doleczyć. To trwa i trwa. "Cierpienia młodego Wertera" nie trafiły do mnie tak,jak myślałam że trafią. Może to wina tego, że byłam zmuszona przeczytać całą książkę w jeden wieczór w tempie expresowym. Rozczarowałam się. Zaczynam nową książkę "Szczęście za progiem". Co do tej nie mam żadnych oczekiwań. Dostałam ją do rączek od mamy, którą wysłałam do biblioteki. Chyba stałam się kreatywna ,bo stworzyłam papierową tęcze w słoiku, w dodatku w trzech rozmiarach. Stałam się też fanką ćwieków. Nadużywam słowa tragedia i piję cappuccino i herbatę w hektolitrach. Wyglądając za okno przypominam sobie całe wakacje.
poniedziałek, 1 października 2012
69.
***
"I czuję zamęt we wszystkich zmysłach.A Ona jest tak niewinna,tak prostą ma duszę, że nie czuję jak bardzo mnie dręczy."
***
Zbyt mało czasu posiadam na rozmowy o życiu. Po co rozmawiać o przemijaniu, przyszłość to dziś. To co wydarzyło się pare minut temu już nie istnieje,i nie zaistnieje. Tak jak wy i miliony innych ludzi. Nie bywasz dla mnie już wcale, na całe moje szczęście i chyba Twoje też. Lepiej wcześniej niż później, to nie miało przyszłości. Cienka linia,cienka rysa,blizna na dłoni.
niedziela, 23 września 2012
68.
Jakiś czas temu, działając według własnych zasad ,dobrowolnie zrezygnowałam z jednej rzeczy dla dobra drugiej. Nie wiem czy wyszło mi to na dobre, ale jestem dumna z tego że zachowałam się w porządku. Na tym świecie chyba jednak nie ma miejscu na bycie w porządku. To prawie zawsze działa jednostronnie. Nie było mnie tu długo, przez chwilę się wypaliłam. Ale czas się wziąć od nowa za wszystko na co pracowałam przez ostatni rok. I to na poważnie. Nie chce sobie czegoś obiecywać, a później tego nie dotrzymywać. Naprawdę nie chcę. Jesień się zaczyna i wiem, będzie ciężko. Chociaż mam dużo pozytywnych emocji, wyjątkowo dużo.
środa, 15 sierpnia 2012
67.
A po chwili zaczął padać deszcz. Przemaczał ubrania,skórę i serca. Przemoknięte serca miast,i tylko Ty i tylko ja. Wieczne trwanie. Wiesz,nie umiem być niczyja. Wiesz,tęsknota Cię zabija. Nie daj się zabić, nie niszcz siebie. Nie chcę patrzeć na zniszczonego Ciebie. Może to kwestia czasu. Uwielbiam być, nie chcę bywać.
niedziela, 22 lipca 2012
sobota, 7 lipca 2012
65.
Wróciłam do Lublina. Lubię jezioro i domek ,który traktuje jak mój własny. Przepakuje się i znikam. Nie planowałam tego co się wydarzyło,ale o to nie dbam. Będziemy się martwić jak wakacje nam uciekną. Każdy ma w sobie coś z dziecka,podobno.Kilka moich małych dziecinnych głupotek tłumaczę właśnie tym zdaniem. Tłumacze sobie to,że kupiłam 4 piłeczki w automatach i wszystkie zgubiłam. Znienawidziłam przez to różowe łabędzie kręcące się na wesołym miasteczku. Kocham też bańki mydlane,piękne. Nie miałam aparatu ,więc zdjęć nie ma. Olsztyn na mnie czeka. Prowadziłam obserwację pogody, nad Białym najzimniej jest o 3 w nocy. A najcieplej z Tobą.
poniedziałek, 2 lipca 2012
64.
Jestem cholernym nałogowcem. Jest lipiec więc mogę zrobić półroczne podsumowanie moich małych uzależnień. Całkiem przyziemnych i całkiem materialnych uzależnień. Diamentowy sklep. Odwiedzany z dziewczynami, nasz najulubieńszy, przyprawiający o uśmiech na twarzy i pozbawiający wszelkich oszczędności. Dodatkowo pozbawia mnie miejsca w szafie. Dbanie o siebie. Przesadne kremowanie się wszystkimi specyfikami jakie mam w domu, malowanie paznokci, peelingi, maseczki, perfumy i inne głupotki. Czasami potrzebne, ale zdecydowanie nie tak często. Mimo to kocham te zapachy, stare i nowe. Sprawdzanie różnych balsamów, wybieranie ulubionego. Świeczki ,kadzidełka i światełka. Lubię światło. Czuje się dobrze siedząc w pokoju w świetle białych lampeczek albo cynamonowej czy różanej świeczki. Czytanie książek. Czytam codziennie, najbardziej lubię wątki miłosne. Zawsze zastanawiam się jak skończy się książka, kto z kim będzie, jak ułoży się życie bohaterów. Przyznaje się, że potrafię przeczytać trzy zdania kolejnego rozdziału, żeby wiedzieć co się wydarzy. Nie wytrzymuję z ciekawości. Mój pokój. Ostatnio polubiłam względny porządek. Nie mam zapędów na bycie pedantką, ale średnio odpowiada mi bałagan jaki miałam kiedyś. Do tego przyklejam na ściany kolejne zdjęcia, plakaty, zastanawiam się jak ozdobić mój mały świat. Dodatkowo bezgranicznie uwielbiam skarpetki,buty i bluzy. To chyba moje główne nałogi, które akceptuję. I potrzebuję natychmiastowych zmian, więc zmieniam. Przestaję tylko mówić, przecież w końcu mówienie nic nie zmieni. Skoro chcę,to potrafię, skoro potrafię to robię.
niedziela, 1 lipca 2012
63.
Upał mnie wzywa, czas wstać z mojego ukochanego dmuchanego fotelika i się ruszyć. 33 stopnie na moim drugim piętrze.
sobota, 30 czerwca 2012
62.
Nicholas Sparks urzekł mnie swoim tokiem myślenia i swoimi słowami.Właściwie to chyba brakuje mi ostatnio własnych słów, więc przytoczę wam jego .
"A gdy nasze wargi się zetknęły, wiedziałem, że gdybym nawet dożył setki i zwiedził wszystkie kraje świata, nic nie da się porównać z tą jedną chwilą, gdy po raz pierwszy pocałowałem dziewczynę moich marzeń, i byłem pewny, że moja miłość będzie trwała wiecznie."
"(...) prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz."
"Pan ma jakiś plan dla nas wszystkich, ale czasem nie rozumiem, co chce nam przekazać."
"Kiedy na nią patrzę, myślę wyłącznie o tym, że pewnego dnia nie będę już mógł jej oglądać."
"Była ucieleśnieniem moich marzeń. Dzięki niej stałem się tym, kim jestem, a trzymanie jej w ramionach wydawało się bardziej naturalne niż bicie serca."
"Jesteś odpowiedzią na każdą modlitwę, jaką zanosiłem. Jesteś pieśnią, marzeniem i szeptem. Sam nie pojmuję, jakim cudem tyle czasu bez ciebie wytrzymałem."
"Siedzę przy oknie zasnutym mgłą mijającego życia."
"Czasami, gdy byłam mała, przypatrywałam się wzgórzu, wyobrażając sobie, że widzę siebie spoglądającą ze szczytu."
"To pewnie zdarza się każdemu, kiedy dorasta. Odkrywasz, kim jesteś i czego pragniesz, a następnie zdajesz sobie sprawę, że ludzie, których znasz od zawsze, widzą rzeczy inaczej niż ty. Toteż zachowujesz cudowne wspomnienia, ale życie toczy się dalej."
"Musisz wiedzieć, kiedy być leniwą. Jest to forma sztuki, która przynosi korzyści wszystkim, jeśli się ją prawidłowo stosuje."
"Podróżowanie ma raczej więcej wspólnego z doświadczaniem pewnych rzeczy niż z oglądaniem ich."
"Życie bardzo przypomina piosenkę. Na początku jest tajemnica, na końcu – potwierdzenie, ale to w środku kryją się wszystkie emocje, dla których cała sprawa staje się warta zachodu."
"Jesteś każdą moją myślą, każdą nadzieją, każdym moim marzeniem i nieważne, co przyniesie nam przyszłość: każdy wspólnie spędzony dzień to najwspanialszy dzień mego życia. Zawsze będę należał wyłącznie do ciebie."
""Zmierzch - uświadomiłem sobie wtedy - to tylko złudzenie, gdyż słońce jest albo nad horyzontem, albo za nim. A to znaczy, że dzień i noc łączy szczególna więź; nie istnieją bez siebie, ale też nie mogą istnieć równocześnie. Jak by to było - pamiętam, że pomyślałem - być zawsze razem, a mimo to nieustannie osobno? Patrząc wstecz, dostrzegam ironię losu. A ironia polega oczywiście na tym, że teraz już znam odpowiedź. Wiem, co to znaczy być dniem i nocą; zawsze razem i nieustannie osobno."
"Rozstanie boli tak bardzo dlatego, że nasze dusze stanowią jedno. Może zawsze tak było i może na zawsze tak pozostanie. Może przed tym wcieleniem żyliśmy po tysiąc razy i w każdym życiu siebie odnajdywaliśmy. I może za każdym razem z tego samego powodu nas rozdzielano."
Zastanawiałam się dlaczego on pisze tak dużo o miłości. Przeczytałam jego biografię, ale nic mi to nie wyjaśniło. Ma żonę, piątkę dzieci. I chyba ma pojęcie o czym pisze. Uwielbiam go cytować, a ekranizację jego książki "Pamiętnik" polecam bardzo mocno. Cudowna. Nieustannie chodzi za mną piosenka sprzed półtora roku. Wydawała mi się taka pocieszna, a kiedy zobaczyłam tekst wydaje mi się jeszcze bardziej radosna. Milow- You and Me. Sprzątając dzisiaj słuchałam też trochę innych:
Milow - Little in the Middle
Loka - Prawdziwe powietrze
"A gdy nasze wargi się zetknęły, wiedziałem, że gdybym nawet dożył setki i zwiedził wszystkie kraje świata, nic nie da się porównać z tą jedną chwilą, gdy po raz pierwszy pocałowałem dziewczynę moich marzeń, i byłem pewny, że moja miłość będzie trwała wiecznie."
"(...) prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz."
"Pan ma jakiś plan dla nas wszystkich, ale czasem nie rozumiem, co chce nam przekazać."
"Kiedy na nią patrzę, myślę wyłącznie o tym, że pewnego dnia nie będę już mógł jej oglądać."
"Była ucieleśnieniem moich marzeń. Dzięki niej stałem się tym, kim jestem, a trzymanie jej w ramionach wydawało się bardziej naturalne niż bicie serca."
"Jesteś odpowiedzią na każdą modlitwę, jaką zanosiłem. Jesteś pieśnią, marzeniem i szeptem. Sam nie pojmuję, jakim cudem tyle czasu bez ciebie wytrzymałem."
"Siedzę przy oknie zasnutym mgłą mijającego życia."
"Czasami, gdy byłam mała, przypatrywałam się wzgórzu, wyobrażając sobie, że widzę siebie spoglądającą ze szczytu."
"To pewnie zdarza się każdemu, kiedy dorasta. Odkrywasz, kim jesteś i czego pragniesz, a następnie zdajesz sobie sprawę, że ludzie, których znasz od zawsze, widzą rzeczy inaczej niż ty. Toteż zachowujesz cudowne wspomnienia, ale życie toczy się dalej."
"Musisz wiedzieć, kiedy być leniwą. Jest to forma sztuki, która przynosi korzyści wszystkim, jeśli się ją prawidłowo stosuje."
"Podróżowanie ma raczej więcej wspólnego z doświadczaniem pewnych rzeczy niż z oglądaniem ich."
"Życie bardzo przypomina piosenkę. Na początku jest tajemnica, na końcu – potwierdzenie, ale to w środku kryją się wszystkie emocje, dla których cała sprawa staje się warta zachodu."
"Jesteś każdą moją myślą, każdą nadzieją, każdym moim marzeniem i nieważne, co przyniesie nam przyszłość: każdy wspólnie spędzony dzień to najwspanialszy dzień mego życia. Zawsze będę należał wyłącznie do ciebie."
""Zmierzch - uświadomiłem sobie wtedy - to tylko złudzenie, gdyż słońce jest albo nad horyzontem, albo za nim. A to znaczy, że dzień i noc łączy szczególna więź; nie istnieją bez siebie, ale też nie mogą istnieć równocześnie. Jak by to było - pamiętam, że pomyślałem - być zawsze razem, a mimo to nieustannie osobno? Patrząc wstecz, dostrzegam ironię losu. A ironia polega oczywiście na tym, że teraz już znam odpowiedź. Wiem, co to znaczy być dniem i nocą; zawsze razem i nieustannie osobno."
"Rozstanie boli tak bardzo dlatego, że nasze dusze stanowią jedno. Może zawsze tak było i może na zawsze tak pozostanie. Może przed tym wcieleniem żyliśmy po tysiąc razy i w każdym życiu siebie odnajdywaliśmy. I może za każdym razem z tego samego powodu nas rozdzielano."
"Ale spotkałem ją i to właśnie uczyniło moje obecne życie takim dziwnym. Zakochałem się w niej, gdy byliśmy razem, lecz pokochałem ją jeszcze bardziej w latach, gdy dzieliły nas tysiące kilometrów. Nasza historia składa się z trzech części: początku, środka i końca. I choć w ten sposób rozwija się każda historia, nadal nie mogę uwierzyć, że nasza nie będzie trwała wiecznie."
"nic, co ma jakąś wartość, nie jest łatwe"
"(...) miało być dobrze, jest jak zwykle."
"Poeci często opisują miłość jako uczucie, nad którym nie możemy zapanować - ciągnął - które bierze górę nad logiką i zdrowym rozsądkiem. Właśnie coś takiego mi się przytrafiło. Nie zamierzałem się w tobie zakochiwać, a ty z pewnością nie planowałaś, że zakochasz się we mnie."
",,asza miłość jest jak wiatr, nie widzę jej ale czuje."
Zastanawiałam się dlaczego on pisze tak dużo o miłości. Przeczytałam jego biografię, ale nic mi to nie wyjaśniło. Ma żonę, piątkę dzieci. I chyba ma pojęcie o czym pisze. Uwielbiam go cytować, a ekranizację jego książki "Pamiętnik" polecam bardzo mocno. Cudowna. Nieustannie chodzi za mną piosenka sprzed półtora roku. Wydawała mi się taka pocieszna, a kiedy zobaczyłam tekst wydaje mi się jeszcze bardziej radosna. Milow- You and Me. Sprzątając dzisiaj słuchałam też trochę innych:
Milow - Little in the Middle
Loka - Prawdziwe powietrze
Jamal-DEFTO
Łukasz Zagrobelny- U mnie maj
Płyny-Pogoda jest sexy
Hurt- Załoga G
The Rasmus- October and April (<3)
Wilki-Na zawsze i na wieczność (<3)
Wilki-Urke
Wilki- Nie stało się nic
Sidney Polak-Chomiczówka
52 Dębiec&Ascetoholix- To my Polacy
Rotary-Lubiła tańczyć
Myslovitz- Historia jednej znajomości
i dużo innych Myslovitz, Lady Pank, Dżem, T.Love, Happysad,Manchester. Już dawno nie słuchałam piosenek tego typu. Potrzebowałam tego. Jest pierwsza w nocy,i nie wiem co tu jeszcze robię. Dobranoc.
Na zdjęciach Kasiowe stópki.
piątek, 22 czerwca 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)